Niechętnie ale nieuchronnie nadchodzi wiosna a wraz z nią walne zgromadzenia członków spółdzielni mieszkaniowych.
Spółdzielczość mieszkaniowa kojarzona jest niesłusznie z czasami zwanymi komuną, a niesłusznie, bo to ruch socjalistyczny stworzył spółdzielczość – (a może było na odwrót?) a nie ustrój sowiecki, jaki w Polsce nigdy się nie utrwalił. Więc może mało kto pamięta, bo niechęć do zebrań w tamtych czasach była powszechna, że odbywanie walnych zgromadzeń poprzedzone było zebraniami grup członkowskich, które umożliwiały aktywny udział każdemu spółdzielcy, choć jego głos bywał zbyt cienki, by się przebić do głównego tonu w orkiestrze pod dyrekcją prezesa. Ale czasem się przebijał nawet w mrocznych czasach komuny, kiedy prezes był namiestnikiem sowieckiej nomenklatury. Czyim namiestnikiem jest dzisiejszy prezes?
Oto nastał czas demokracji absolutnej i ciotki rewolucji demokratycznej udające, że nie pamiętają tamtych czasów, bo urodziły się zbyt późno by załapać się na obalanie komuny, postanowiły masy spółdzielcze cierpiące na niedosyt demokracji pod rządami prawa spółdzielczego ustanowionego w roku 1982 uszczęśliwić ustawą o spółdzielniach mieszkaniowych z 2000 roku . Wiekopomnym osiągnięciem tej ustawy jest wprowadzenie zakazu zastępowania walnego zgromadzenia zebraniem przedstawicieli i likwidacja grupy członkowskiej jako organu spółdzielni.
Grupy członkowskie, istniejące nadal w innych formach spółdzielczości, to był wyraz demokracji wewnątrz spółdzielczej najczystszej próby, bo ze względu na zbyt małe nasycenie ludźmi prezesa, trudno było zamanipulować wyborami przedstawicieli na Walne i dyskusją nad projektami uchwał.
W to miejsce wprowadzono zasadę, że Walne Zgromadzenie może zostać podzielone na części.
Doktor Strossmayer ze "Szpitala na peryferiach" zauważył swego czasu, że gdyby głupota miała skrzydła, to siostra Hunkova wzbiłaby się w powietrze niczym gołębica. Prawdopodobnie to siostra Hunkova spadla z nieba i uchwaliła w polskim sejmie art. 83 ustawy z dnia 15 grudnia 2000 r. o spółdzielniach mieszkaniowych, bo nie sądzę, że nawet takich „mędrców”, jak tych, co zasiadają w ławach poselskich byłoby na to stać. Chyba, że wyręczyli ich specjaliści od redagowania przepisów o „gazetach lub czasopismach i innych roślinach”.
Żeby spróbować zrozumieć, o co chodzi, trzeba sięgnąć do pełnego tekstu, ale ostrzegam, nie jest to bezpieczne dla zdrowia psychicznego.
Jeśli ktoś by chciał mnie pozwać za nazwanie autorów ustawy „mędrcami”, to dedykuję mu, fragment zdania z art. 1 ust. 1 traktującego o celach spółdzielni:
DOSTARCZANIE członkom samodzielnych lokali mieszkalnych lub domów jednorodzinnych, a także lokali o innym przeznaczeniu.
A gdyby ktoś był ciekaw, to jedyne, czego nie może spółdzielnia, to „art1. ust 11. Spółdzielnia mieszkaniowa nie może odnosić korzyści majątkowych kosztem swoich członków, w szczególności z tytułu przekształceń praw do lokali.” Wszystko inne może.
W rezultacie mamy potwora legislacyjnego, w którym Trybunał Konstytucyjny zakwestionował już kilkanaście artykułów, ale o dziwo nikt nie wystąpił dotychczas ze stosownym wnioskiem w sprawie art. 83
I tak oto ciotki rewolucji chciały dobrze zrobić członkom (szarym) spółdzielni a zrobiły dobrze członkom prezesów.
Dzięki temu właśnie prawu prezes zarządu KSM „Przylesie” w Koszalinie, o którym głośno było ostatnio w ogólnopolskich mediach za sprawą twarzowej grzywki, pokerowej miny i sentencji, która prawdopodobnie dobiła Jarosława Gowina: do sądu nie idzie się po sprawiedliwość ale po wyrok, mógł objąć swego wiernego druha, przewodnicząco rady nadzorczej i odtańczyć taniec zwycięstwa. Zauważmy, z obowiązku, że programy w TVP2 i Polsacie, których bohaterem był Kazimierz Okińczyc, nie zainteresowały lokalnych mediów: telewizji MAX i Radia Koszalin.
Poczytajmy sobie wywieszony na klatkach schodowych program Walnego wzmiankowanej spółdzielni na dziesięć części podzielonego.
W punkcie pierwszym ma nastąpić ODCZYTANIE OBOWIĄZUJĄCEGO PORZĄDKU.
W punktach kolejnych przewiduje się GŁOSOWANIE NAD UCHWAŁAMI. Jakie to uchwały, nie ma to już większego znaczenia, skoro wymagają tylko przegłosowania a ewentualne wnioski (poprawki) mogą być wnoszone najpóźniej na trzy dni przed 1/10 Walnego. Głos może być oddany albo na tak albo na nie, a jak wiadomo głosy na nie może oddać tylko stado, albo banda, albo ci co działają na szkodę Spółdzielni ( to autentyczne cytaty z wy wiadu prezesa do lokalnej gazety) a dotychczas nie zostali jeszcze zidentyfikowani, wykreśleni albo wykluczeni . Czyli mniejszość. A mniejszość to albo idioci, albo geje albo żydzi. No, może jeszcze cyganie albo niepełnosprawni. (To moje słowa, prezes tego nie powiedział, ale gdyby mógł, to by powiedział. Jestem tego pewien).
Ciekawostkę może stanowić fakt, że PO przegłosowaniu uchwał w jedynie słusznej redakcji przedstawionych przez zarząd i zaakceptowanych przez radę nadzorczą ma nastąpić przegłosowanie regulaminu obrad, w punkcie dziewiątym porządku.
Powie ktoś, że taki sposób procedowania na Walnym, które jest najwyższym organem spółdzielni, stoi w sprzeczności z art. 38 staroświeckiego prawa spółdzielczego, bo to ma być podejmowanie uchwał, uchwalanie (kierunków, regulaminów itp.) czyli STANOWIENIE w najważniejszych dla spółdzielni sprawach?
Głosowanie nad PROJEKTAMI uchwał jest rezultatem merytorycznego rozpatrzenia sprawy i powinno być li tylko technicznym finałem, podejmowanym po rozpatrzeniu ewentualnych zastrzeżeń i uwag, ale jak tu stosować ten staroświecki tryb w przypadku, gdy walne jest na dziesięć części podzielone?
Nie dziwię się, że znajomi, zapytani, czy wybierają się na swoją część walnego, na ogół pukają się w czoło, dając tym jednoznaczny wyraz opinii o pytającym.
Mają rację.
Walne Zgromadzenie, zwoływane w takim trybie i zorganizowane w taki sposób jest w całości sprzeczne z wieloma postanowieniami ustawy z dnia 16 września 1982 r.
Prawo spółdzielcze i jest w całości NIEWAŻNE. Nieważne są zatem również uchwały podejmowane w tym trybie, dlatego dziwię się inicjatywie grupy członków, którzy postanowili zgłosić projekty własnych uchwał.
Do sądu powinno zostać zaskarżone zarówno całe Walne Zgromadzenie jak i wszystkie PRZEGŁOSOWANE na nim uchwały. I nie dajcie się przekonać tym, co będą twierdzić, że jest ważne, bo zwołane na podstawie statutu zarejestrowanego przez sąd.
Oto majstersztyk sztuki prawniczej, a obsługą prawną KSM „Przylesie” w Koszalinie zajmuje się nie byle kto, bo adwokat. Obowiązujący statut został uchwalony w dniu 30 listopada 2007 roku a zarejestrowany w dniu 18 grudnia 2009. Statut ten zawiera liczne postanowienia sprzeczne z przepisami ustawowymi. Prawo spółdzielcze, po zarejestrowaniu spółdzielni, dopuszcza tylko zmiany w statucie, a nieszczęsna ustawa o spółdzielniach mieszkaniowych z 2000 roku nakazała dostosowanie statutów spółdzielni istniejących do swoich (kulawych) postanowień w trybie prawa spółdzielczego. A więc i ten statut jest NIEWAŻNY !
Dlaczego więc został zarejestrowany prze sad?
Na to pytanie odpowiedzieć powinien właściwy prokurator.
Ale mimo tego, co napisałem powyżej, uważam, że wszyscy członkowie KSM „Przylesie”, których prezes przy pomocy rady nadzorczej nie zdążył jeszcze wykluczyć lub wykreślić, powinni udać się na miejsce swojej Jednej Dziesiątej Walnego Zgromadzenia, usiąść obok siebie, podjąć próbę wyboru przewodniczącego reprezentującego członków a nie prezesa i radę, a następnie sporządzić i podpisać wniosek o zwołanie na podstawie § 28 ust. 3 pkt. 2 (statutu nieważnego, ale póki co obowiązującego) Walnego Zgromadzenia z następującym porządkiem obrad:
1) Zmiany w statucie Spółdzielni,
2) Stwierdzenie upływu kadencji dotychczasowej i wybór nowej rady nadzorczej.
Komentarze